Cicha zabójczyni, główna przyczyna uzależnień, autoagresji, przemocy, rozwodów i wielu innych trudności, znana wszystkim jako zaburzenie psychiczne. Nierozerwalnie łączy się z rozwojem cywilizacji - ciągły pośpiech, hałas, wygórowane oczekiwania ze strony otoczenia, panujące nad ludźmi media, nacisk i nieustanna presja. Panie i panowie! Przedstawiam wam depresję - kolejny skutek uboczny życia, kolejna rzecz, z której świat nie powinien być dumny, kolejny sygnał na to, że trzeba coś zmienić, że to wszystko zmierza w złym kierunku. Cierpi na nią już ponad 350 milionów ludzi na świecie. Z roku na rok ta liczba rośnie, niosąc ze sobą coraz to więcej śmierci samobójczych. Łapie w swoje sidła szczególnie młodych ludzi, bo to właśnie na ich barki ktoś zrzucił zbyt dużą odpowiedzialność.
Skończyć studia. Znaleźć pracę. Być najlepszym. Coś osiągnąć.
Życie rzuca wyzwania, a ty nie nadążasz. Jesteś zdany na siebie, a równocześnie wszyscy czegoś od ciebie oczekują. Rodzice nie chcą wiedzieć, że nie dajesz rady. A Ona jest z twoim najlepszym kumplem. Jak tu nie zwariować?
Craig nie udźwignął presji otoczenia i tempa pędzącego świata. Nieudana próba samobójcza sprawiła, że trafił na oddział psychiatryczny.
Koniec? To dopiero początek.
„Całkiem zabawna historia” to słodko-gorzka powieść o dorastającym chłopaku, który odnajduje siebie dopiero wśród tych, którzy stracili zmysły.
To nie było moje pierwsze spotkanie z Craigiem i jego zabawną historią. Swego czasu bez przerwy oglądałam psychologiczne filmy, a ekranizacja tej książki również znalazła się wśród nich. Teraz tego żałuję, bo, jak wszyscy wiedzą, czytanie książki po obejrzeniu filmu to już nie to samo. Z początku w ogóle nic nie czułam, miałam wrażenie, że czytam puste słowa i w ogóle nie mogłam wbić się w klimat, jednak kiedy bardzo się skupiłam, udało mi się zjednoczyć z myślami Craiga i jego opowieścią. Źle mi z tym, że być może piszę tę recenzję przez pryzmat filmu, jednak postaram się jak najlepiej oddać to, co dała mi ta książka.
Z pozoru wydaje się, że Craig Gilner ma wszystko, co potrzebne do szczęścia dorastającemu człowiekowi - kochająca rodzina dająca mu wsparcie, najlepszy przyjaciel, z którym może pogadać i "czilować", grupa dobrych znajomych oraz miejsce w Liceum Kadr Kierowniczych - najlepszej szkole w Nowym Jorku. Kto by pomyślał, że to właśnie ta ostatnia rzecz okaże się główną przyczyną depresji - doprowadzi go do próby samobójczej i tygodniowego pobytu w szpitalu psychiatrycznym.
Craig jest przykładem człowieka, który boi się porażki i za wszelką cenę stara się jej uniknąć. Życie staje się dla niego jedną wielką męczarnią, pełną niewypełnionych obowiązków, które jak macki oplatają jego umysł, przynosząc ze sobą natłok zadręczających myśli - Jeśli tego nie zrobisz, będziesz miał za niską średnią, aby dostać się na studia. Nie znajdziesz żadnej pracy i wylądujesz pod mostem. Nawet w dniach wolnych od szkoły macki dają o sobie znać i niszczą go od środka. Chłopak sam zbyt wiele od siebie oczekuje i bez przerwy tylko karci się w myślach, krytykując swoje postępowanie. Mogłoby się wydawać, że koloryzuje, że jego problemy są błahe, ale gdy wszyscy wokół czegoś od ciebie oczekują, a ty starasz się, jak możesz, ale masz wrażenie, że nic ci nie wychodzi, to w końcu tracisz siebie, a twoje życie zaczyna opierać się głównie na byciu człowiekiem, którego chcą widzieć inni.
W szpitalu psychiatrycznym Gilner poznaje ludzi z prawdziwymi problemami i zaczyna uświadamiać sobie, jak banalne wydają się jego bolączki w porównaniu z trudnościami innych pacjentów. Pan Vizzini przedstawia czytelnikowi proces leczenia depresji. Craig stopniowo staje się częścią szpitalnego środowiska, zaczyna wiele rzeczy rozumieć i jego sposób patrzenia na świat powoli się zmienia. Tam każdy ma swoją historię i słynie z czegoś innego. Jest kochający grę w karty prezydent Armelio, bezzębna Ebony, wiecznie śpiący Muktada, pragnący ciszy Solomon, złośliwy Humble, próbujący odmienić swoje życie Bobby, Jimmy z tym jego - To ci się zwróci! no i oczywiście piękna Noelle, mądra i mimo młodego wieku doświadczona przez życie. Razem tworzą całość, której nie straszne są przeszkody dnia codziennego. Autor idealnie ich wszystkich wykreował i wykorzystał nadane im cechy, tworząc sytuacje rozbawiające czytelnika do łez. Z całej tej okoliczności wypływa prosty wniosek - to nie leki sprawiają, że człowiek odzyskuje równowagę - najlepszym lekarstwem na pozbycie się swoich problemów jest kontakt z ludźmi, którzy mają ich zbyt wiele, a i tak potrafią cieszyć się życiem.
"Trudno coś powiedzieć, gdy planujesz się zabić. To właściwie najtrudniejsze i nie ma żadnego związku z psychiką, po prostu nie jesteś w stanie zmusić się do otwarcia ust. Słowa wydają się nie mieć żadnego związku z mózgiem i zamiast płynąć gładko jak zawsze, gromadzą się pod dolną wargą niczym pokruszone kostki lodu. Więc siedzisz cicho."
Craig jest przykładem człowieka, który boi się porażki i za wszelką cenę stara się jej uniknąć. Życie staje się dla niego jedną wielką męczarnią, pełną niewypełnionych obowiązków, które jak macki oplatają jego umysł, przynosząc ze sobą natłok zadręczających myśli - Jeśli tego nie zrobisz, będziesz miał za niską średnią, aby dostać się na studia. Nie znajdziesz żadnej pracy i wylądujesz pod mostem. Nawet w dniach wolnych od szkoły macki dają o sobie znać i niszczą go od środka. Chłopak sam zbyt wiele od siebie oczekuje i bez przerwy tylko karci się w myślach, krytykując swoje postępowanie. Mogłoby się wydawać, że koloryzuje, że jego problemy są błahe, ale gdy wszyscy wokół czegoś od ciebie oczekują, a ty starasz się, jak możesz, ale masz wrażenie, że nic ci nie wychodzi, to w końcu tracisz siebie, a twoje życie zaczyna opierać się głównie na byciu człowiekiem, którego chcą widzieć inni.
"Sikanie jest tak przyjemne, że mogłoby trwać wiecznie. Robisz, co masz robić, i już. Zero wysiłku czy planowania. Nie odkładasz tego na później. To chyba z resztą byłoby chore, tak mi się wydaje. Że masz taki problem, że nie możesz się wysikać. Jak anoreksja, tylko z moczem. Nie sikasz, żeby się ukarać. Ciekawe, czy ktoś tak robi?"
W szpitalu psychiatrycznym Gilner poznaje ludzi z prawdziwymi problemami i zaczyna uświadamiać sobie, jak banalne wydają się jego bolączki w porównaniu z trudnościami innych pacjentów. Pan Vizzini przedstawia czytelnikowi proces leczenia depresji. Craig stopniowo staje się częścią szpitalnego środowiska, zaczyna wiele rzeczy rozumieć i jego sposób patrzenia na świat powoli się zmienia. Tam każdy ma swoją historię i słynie z czegoś innego. Jest kochający grę w karty prezydent Armelio, bezzębna Ebony, wiecznie śpiący Muktada, pragnący ciszy Solomon, złośliwy Humble, próbujący odmienić swoje życie Bobby, Jimmy z tym jego - To ci się zwróci! no i oczywiście piękna Noelle, mądra i mimo młodego wieku doświadczona przez życie. Razem tworzą całość, której nie straszne są przeszkody dnia codziennego. Autor idealnie ich wszystkich wykreował i wykorzystał nadane im cechy, tworząc sytuacje rozbawiające czytelnika do łez. Z całej tej okoliczności wypływa prosty wniosek - to nie leki sprawiają, że człowiek odzyskuje równowagę - najlepszym lekarstwem na pozbycie się swoich problemów jest kontakt z ludźmi, którzy mają ich zbyt wiele, a i tak potrafią cieszyć się życiem.
Ned Vizzini pisze przystępnie, a jego styl pełen jest nowatorskich teorii i zabawnych dialogów - porównałabym go nieco do Johna Greena. Tak samo zyskuje sobie uwagę czytelnika i wciąga go w tok wydarzeń. Autor z wielką dokładnością odzwierciedla umysł osoby chorej na depresję i przedstawia świat widziany jej oczami. Podkreśla, jak bezradny jest taki człowiek wobec toczącego się życia. Dla niego wszystko spowite jest w odcieniach szarości, nic już nie ma sensu, każda czynność, inna niż sen czy oddawanie moczu, staje się trudna do zrobienia, a wymioty, bezsenność i natłoki czarnych myśli nie pozwalają mu na poprawne funkcjonowanie.
"Każdy ma problemy. Niektórzy lepiej je ukrywają. Ale nikt nie będzie przed tobą uciekał. Każdy, kto na ciebie spojrzy, będzie wiedział, że można z tobą porozmawiać, że jesteś w stanie wszystko zrozumieć, bo jesteś silna i dzielna. Bo taka właśnie jesteś. Silna i odważna."
Z początku w tej książce widzimy kontrast dwóch nierozumiejących się światów - ludzi szczęśliwych bez problemów oraz ludzi chorych psychicznie. Jednak wraz z rozwijaniem się akcji, okazuje się, że każdy człowiek szczęśliwy za chwilę może stać się człowiekiem chorym psychicznie, a prawie każdy człowiek chory psychicznie jest człowiekiem szczęśliwym i nie ma na to żadnej wykładni. W dzisiejszym świecie nie sztuką jest zachowanie zdrowych zmysłów - sztuką jest znalezienie w życiu jakiegoś punktu zaczepienia i dostrzeganie rzeczy, z których można czerpać radość.
"I kto ma gorzej, żołnierzu? Ty czy on?
Nie wiem, kapitanie!
To podchwytliwe pytanie.
Pewnie on. Ja się tu obijam, a on umiera z bólu.
Stać cię na lepszą odpowiedź, chłopcze.
Tak?
Jesteś bystrym dzieciakiem. Powinieneś wiedzieć, gdy ktoś symuluje. I jeszcze jedna sprawa...
Tak?
Dobra robota, żołnierzu. Ciesze się, że nadal jesteś z nami.Wcale nie jest mi z tym lepiej.
W życiu nie chodzi o to, żeby było ci lepiej; masz po prostu wykonać swoje zadanie."
Całkiem zabawna historia to książka przede wszystkim o dorastaniu i poszukiwaniu siebie. Ukazuje wszystkie te problemy, z jakimi musi zmierzyć się młody człowiek, wchodząc w dorosłość, wszystkie te oczekiwania, którym musi sprostać oraz zbyt dużą odpowiedzialność, jaką został obarczony. Jest tu także miejsce na obcowanie ze sztuką oraz na słodki, a zarazem skomplikowany wątek miłosny. Ned Vizzini uświadomił mi, że są na świecie rzeczy, którymi nie warto się przejmować, bo nie należą one do najważniejszych. Najlepsze oceny, wykształcenie, sukces, dobra posada, pieniądze - jeśli na tym teraz opiera się świat, to coś chyba poszło nie tak, bo to wszystko nie jest nikomu do niczego potrzebne. Chodzi przede wszystkim o to, aby być szczęśliwym i nie pozwolić aby nasze życie stało się częścią tego całego schematu kontrolowanego przez otoczenie.
★★★★★★★1/2
Wyzwania: