Czy kot może być w połowie żywy albo w połowie martwy?
11:53Wiedziałam, że ten moment w końcu nadejdzie. Moment, w którym będę musiała zmierzyć się ze zrecenzowaniem Willa Graysona, Willa Graysona autorstwa Johna Greena oraz Davida Levithana. Ciężko mi było nawet się za nią zabrać. Dlaczego? Ponieważ jestem wielką fanką twórczości Greena, a słyszałam tak wiele negatywnych opinii na temat pisanej przez niego części, że po prostu nie chciałam zawieść się na moim ulubieńcu. Jednak czy tak się stało? Sama nie wiem... Mam mieszane uczucia co do tej książki. Czuję po niej pewien niedosyt, a z resztą sami zobaczcie.
Pewnego zimnego wieczoru w Chicago przecinają się ścieżki dwóch Willów Grasonów. Nazywają się tak samo, ale do tej chwili żyli w zupełnie różnych światach. Teraz ich życie rusza w całkiem nowym i nieoczekiwanym kierunku. Po drodze jest miejsce na przyjaźń i miłość, muzykę i futbol, a emocjonalna plątanina znajduje kulminację w najbardziej szalonym i spektakularnym musicalu, jaki kiedykolwiek wystawiono na deskach licealnych scen.
Will1* to chłopak sceptycznie nastawiony do świata. Nie ma dziewczyny i nie chce jej mieć, a rozdziały z jego perspektywy są wręcz przepełnione refleksjami i zabawnymi dialogami. Oczywiście i w tym dziele Greena nie mogło zabraknąć rutynowego schematu, jakim jest najlepszy przyjaciel (o nim nieco później) oraz jakaś twarda dziewczyna w tle. Do tego dochodzi pewien teoremat o niejakim kocie, który, wychodzi na to, może być w połowie żywy albo w połowie martwy. Cały Green.
"-Will, masz wpływ na wybór swoich przyjaciół, masz wpływ na kształt swojego nosa, ale nie masz wpływu na kształt nosa swoich przyjaciół."
Will2** szczerze powiedziawszy jest nieco bardziej nieprzewidywalny. Chłopak zmagający się z depresją oraz nienawiścią do świata. Gej, który nie chce się ujawnić i odsuwa od siebie wszystkich ludzi, oprócz tych poznanych w internecie. Mieszka z mamą w skromnym mieszkaniu i z początku nie traktuje jej najlepiej. Słynie z wybuchowego zachowania i napadów złości oraz skrajnego pesymizmu.
"muszę przyznać, że olewanie wszystkiego wymaga pewnej dozy nieolewania. mówiąc, że cię nie obchodzi, iż świat się rozpada, w pewnym sensie mówisz, że chcesz, by się nie rozpadł, ale na twoich warunkach."
Co ich łączy? Cóż, na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest tego niewiele. Jednak znalazłam kilka takich aspektów, a mianowicie złe nastawienie do życia, brak dziewczyny oraz pewien osobnik o imieniu Kruchy Cooper. To właśnie on jest tym słynnym stworzonym przez Greena niezdarnym gejem i najlepszym przyjacielem Willa1, który zakochuje się co godzinę i tworzy musical o swoim życiu. Dlaczego właśnie on łączy obu Willów? Ponieważ z pierwszym się przyjaźni, a z drugim zaczyna tworzyć pewnego rodzaju relację, którą można nazwać związkiem.
Gdyby nie to, że rozdziały pisane są raz z perspektywy jednego Graysona, a raz z perspektywy drugiego, uznałabym, że głównym bohaterem tej historii jest Kruchy Cooper. Definitywnie wszystko kręciło się wokół niego i tego, jaki to on jest niedoceniany. Nie mogę powiedzieć, że go nie lubiłam. Rzeczywiście miał w sobie coś, co przyciągało innych ludzi, był zabawny i bardzo miły, ale rety, wydawał mi się momentami bardzo samolubny i Green troche przesadził, bo zrobił z niego stereotypowego geja.
"Szatnia to dla mnie żadne porno / bo wasza cera to prawdziwy horror."
Kiedy dowiedziałam się, że książka będzie o dwóch chłopcach, którzy nazywają się tak samo i pewnego dnia się spotykają, a do tego jest w niej mowa o homoseksualizmie, liczyłam przede wszystkim na dwa genialne wątki: 1. Przyjaźń obu Will'ów oraz jakaś niewiarygodna tajemnica ich pochodzenia. 2. Prawdziwe problemy związane z homoseksualizmem, rozwiązywanie ich, a przede wszystkim pokazanie, że ludzie z inną orientacją też mają prawo do miłości. Troszkę się jednak przeliczyłam, ponieważ dostałam historię o chłopakach, którzy po prostu tak samo się nazywają, spotykają się, chwilę gadają, rozchodzą się... i to tyle. Myślałam, że wątek ich relacji będzie nieco bardziej rozbudowany, a tymczasem ich historie potoczyły się w zupełnie odmiennych kierunkach. Sytuację delikatnie podratowało to, że obaj w tym samym czasie przeżywali przełomowe dla nich momenty, co można nazwać niezwykłym. Dzięki tym przeplatanym rozdziałom możemy idealnie to zobaczyć. Obaj przeżywają uniesienia i załamania, w tym samym czasie poznali miłość, której nie chcieli pozwolić zaistnieć, ale w końcu dali jej szansę. W tym samym czasie nawet musieli zmierzać się ze swoimi przyjaciółmi oraz z podobnymi problemami. To zapunktowało i dało bardzo fajny efekt.
Jeśli chodzi o punkt drugi, tutaj również troszkę się zawiodłam. Bardzo się cieszę, że autorzy nie boją się poruszać spraw, które wciąż budzą kontrowersje, ale ja naprawdę myślałam, że ta książka rzuci inne światło na homoseksualistów. Jak mają być oni tolerowani, skoro zostali ukazani jako niezdarni, nadzwyczaj wrażliwi chłopcy, na tyle zdesperowani, aby tworzyć stowarzyszenie do spraw homoseksualistów? Tutaj sytuację ratuje David Levithan i jego Will Grayson, który jest po prostu człowiekiem z inną orientacją. Myślę, że patrząc na niego, osoba uprzedzona do takich osób mogłaby pomyśleć: "Kurcze, dlaczego ja mam o nich takie zdanie? Przecież to normalni ludzie, którzy żyją tak jak ja i mają pełne prawo do wszystkiego, co zostało stworzone dla człowieka." A zaraz potem poznałby Kruchego Coopera i pomyślałby: "Co ja gadam, przecież to zwykłe lalusie." Ze mną tak nie było, ponieważ jestem osobą bardzo tolerancyjną, ale jak tu walczyć o równouprawnienia skoro rzuca się na gejów takie światło?
Jeśli chodzi o punkt drugi, tutaj również troszkę się zawiodłam. Bardzo się cieszę, że autorzy nie boją się poruszać spraw, które wciąż budzą kontrowersje, ale ja naprawdę myślałam, że ta książka rzuci inne światło na homoseksualistów. Jak mają być oni tolerowani, skoro zostali ukazani jako niezdarni, nadzwyczaj wrażliwi chłopcy, na tyle zdesperowani, aby tworzyć stowarzyszenie do spraw homoseksualistów? Tutaj sytuację ratuje David Levithan i jego Will Grayson, który jest po prostu człowiekiem z inną orientacją. Myślę, że patrząc na niego, osoba uprzedzona do takich osób mogłaby pomyśleć: "Kurcze, dlaczego ja mam o nich takie zdanie? Przecież to normalni ludzie, którzy żyją tak jak ja i mają pełne prawo do wszystkiego, co zostało stworzone dla człowieka." A zaraz potem poznałby Kruchego Coopera i pomyślałby: "Co ja gadam, przecież to zwykłe lalusie." Ze mną tak nie było, ponieważ jestem osobą bardzo tolerancyjną, ale jak tu walczyć o równouprawnienia skoro rzuca się na gejów takie światło?
"Interesujesz się kimś, kto nie może odwzajemnić twoich uczuć, bo nieodwzajemnioną miłość łatwiej przeżyć niż odwzajemnioną."
Styl pisania Greena zawsze mi się podobał. W tej książce również nie zabrakło refleksji, ciekawych opisów oraz zabawnych dialogów. Uśmiałam się przy niej jak nigdy. Przed Willem Graysonem nie zetknęłam się jeszcze z twórczością Davida Levithana i przeżyłam duże zaskoczenie, widząc, że jest aż tak dobry. Pisał małymi literami, co związane jest z postrzeganiem świata przez drugiego Willa. Skąd to wiem? Ponieważ autorzy na końcu książki umieścili rozmowę między sobą, która wyjaśnia wiele istotnych dla czytelnika spraw. Bardzo pomysłowe. Wracając do stylu Levithana. Pisze dość podobnie do Greena, a czasem wydawało mi się, że nawet lepiej, przynajmniej w tym dziele. Można powiedzieć, że David nieco podratował sprawę, ale mimo wszystko książkę dobrze mi się czytało.
Will Grayson Will Grayson to historia o przyjaźni, miłości i zrządzeniach losu. Pokazuje jaki świat jest mały i jak wiele może zmienić jeden dzień. I pomimo tego, że książka ma tak wiele wad, nie jest jakaś głupiutka, zawiera sporo ważnych wartości. Polubiłam obu Willów i nie mogę powiedzieć, że nie polecam Wam tej historii. Jest dobra dla każdego, kto ma chęć na opowieść o grupie młodych ludzi zmagających się z problemami nastolatków oraz o sile przyjaźni i o tym, jak człowiek potrafi się zmienić. Porusza takie problemy jak tolerancja wśród młodzieży, depresja i brak akceptacji. To nie tak, że nie jest ona warta przeczytania, warto spróbować, po prostu nie można od niej zbyt wiele oczekiwać. Jestem pewna, że gdybym postawiła jej poprzeczkę nieco niżej, o wiele bardziej by mi się spodobała.
* Will Johna Greena
** Will Davida Levithana
I przepraszam za tak chaotyczną recenzję, ale mam co do tej książki bardzo mieszane uczucia.
0 komentarze